cy — każda zła myśl jest jak ołów, która, gdy w serce padnie, już jej nie wyrzucić!
— Poszukiwania moje w pocie czoła z rydlem w ręku były daremne — mówił dalej pan Krzysztof. — Zacząłem owych skarbów szukać inną drogą. Zbierałem baśnie ludu w nadziei, że one ukażą mi drogę do bogactw ukrytych. I dziwnych dowiedziałem się rzeczy o moim antecesorze.
Po niejakiej pauzie mówił pan Krzysztof dalej:
— Naprzód powiedziano mi, że nieboszczyk nie umarł śmiercią naturalną, ale pewnej nocy obwiesił się w ogrodzie na lipie. Miał to być dziwak, jakich mało. Do późnej starości żył sam jeden, nikomu się nie zwierzał, ludzi unikał, tylko jakiś przyjaciel przyjeżdżał do niego co kilka tygodni i z nim sam na sam po długich nocach siedział. Nie był to nikt inny, tylko mój ojciec. Opowiadano mi dalej, że ów pan Szymon (tak nazywano mego antecesora) wyprawiał nieraz rzeczy, jakby nie był przy zmysłach. Najmilszą jego zabawką była przechadzka po lesie. Wtedy to komponował różne wiersze i na koi ze buków je wyrzynał. Były one nieraz dziwacznej natury. Kilka takich wierszy, rozrosłych teraz w ogromne litery, można jeszcze odczytać. I tak zaraz na wstępie do lasu stoi:
Dyabeł cap —
Grzeszna dusza