Przejdź do zawartości

Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uśmiechnął się młody budowniczy.
— Można w tem wiele rzeczy widzieć — odpowiedział bawiąc się kwiatkiem porzuconym przez Anielę — można nawet przenieść to wszystko do świata moralnego. Jak każde piękno tak samo i kobieta sprawia na nas odpowiednie okolicznościom wrażenie. Jeżeli wrażenie to odnieśliśmy w zwyczajnych, powszednich warunkach życia, to możemy być pewni, że będzie ono trwałe jak dom rodzinny. A wrażenie wyniesione z balu, z teatru lub jakiego innego festynu, gdzie główną rolę odgrywa dekoracya na efekt chwili obliczona i połączone z temi wrażeniami marzenia nasze podobne są do budownictwa dekoracyjnego, które za trwałość nigdy nie ręczy!
Aniela zamyśliła się. Po chwili ozwała się żartobliwie:
— Dobrze żeśmy się nie poznali na balu!
— Pierwszy raz obaczyłem panią przez okno — odparł z roziskrzonem okiem młody budowniczy — gdyś pani rodzicom z jakiejś książki czytała! Był to rodzinny, bardzo piękny obrazek!
— A ja widziałam pana po raz pierwszy, gdyś pan starą matkę w rękę całował i z lampą do pracy odchodził! A obrazek ten powtarzał się potem bardzo często.
Nastąpiło dłuższe milczenie. Oboje patrzeli na siebie. Po chwili ozwał się żartobliwie pan Michał: