Przejdź do zawartości

Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swojem zdaniu obstaje, im więcej efemerycznej jest ono istoty. Taki oponent obawia się każdej zwłoki, która by mu rzecz wyjaśniła, a zaledwo w głowie zrodziła mu się jaka myśl przecząca, już zastanie jego rękę na szabli. Przyjdzie on wprawdzie do upamiętania i szczerze swoją porywczość żałuje, a nawet się sam winnym uzna, ale donośności czynu, w którym wziął udział, nigdy nie zdoła ocenić. Wrażliwy na lada jaki wpływ, służy on częstokroć obcym interesom, a będąc w ręku innych najzupełniejszą maszyną, mieni się być sam autorem własnych swych postępków i z góry swego wymarzonego stanowiska na sprawy kraju pogląda. Jest to chwilowa extaza obłąkanych jego zmysłów, a gdy równowagę moralną odzyska, zawstydzi się sam przed sobą, że w zarozumiałości swojej nieba sięgać się zdawał, podczas gdy on na poziomie społecznym nie był znacznym!
W różnoraki sposób ścierały się opinie w dawniejszem naszem społeczeństwie. Jakkolwiek spór taki prawie zawsze z osobistych powstał uczuć, wcale ogółowi nie wspólnych, znalazły się jednak tysiące szabel ludzi-jednodniówek, którzy ten spór podjęli, krwawo się ścierali, na to, by w końcu okazać jak największą skruchę i prosić serdecznie przebaczenia.
To też nie inaczej powodziło się Junoszom. Z szczególnego afektu do Zborowskiego popierał jeden z Junoszów elekcyą Maksymiliana, a gdy takowy z orężem do Polski wkroczył i zbrojno tronu się dopominał, Junosza czwałem do Zamojskiego pobiegł, i z nim przeciw wojsku cesarza dzielnie walczył. Do tego wziął jeszcze czynny u-