Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Euzebią, jedną z najpiękniejszych blondynek sezonu kąpielowego.
J. Panna Euzebia była piękna co się zowie. Miała profil grecki, oczy gazelli, usta jak róża z Jerycha, a warkocz jak kora cedru z Libanu. Miała suknię blado różową w wązkie krateczki, obszytą w koronki prawdziwe — figlarny z ciemnéj słomki kapelusik à la Fra Diavolo na głowie, a w głowie bardzo wiele poezyi, dosyć nauki, a nawet nieco astronomii nabytéj w jednym z zakładów wychowawczych kobiecych, oprócz trzystu sześćdziesięciu pięciu obiadów kupionych za pięć złotych. — Był to zaiste bardzo piękny idealik, który poezyę i astronomię umiał jakoś z przepisami kuchennemi połączyć, o co u nas podobno jest najtrudniéj. Z tego już samego względu, mógł i powinien ten idealik podczas całego sezonu kąpielowego, mieć stałe i niezachwiane powodzenie. Tak też było w istocie. Panna Euzebia otoczona była na wszystkich wspólnych i osobistych wycieczkach, całym orszakiem doborowéj młodzieży. Tego faktu nikt nie mógł zaprzeczyć, ale nie wszyscy widzieli w nim jedne i te same pobudki. Osobliwie rówieśnice kąpielowego idealiku okazały się w poglądach swoich społecznych pessymistkami. Panna Euzebia była u nich trochę... kokietką. Zarzucano jéj, że w uśmiechu ma coś wyzywającego, że w spojrzeniach jest więcéj ognia i blasku niż potrzeba, że ruchy są zanadto gibkie i elastyczne. Zarzucano jéj także, że nadto popisuje się tém co czytała, że o strojach jak widać za wiele myśli, ale zato za mało o nich mówi. A co najwięcéj od innych ją wyróżnia, to jakaś uporczywa a niesprawdzona dotąd fama