Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skasz, Towarzystwo wzniesie tam panu krzyż wspaniały z napisem: „Członek Towarzystwa Tatrzańskiego!” Turyści z całego świata będą zwiedzali grób pański i zazdrościć będą nieboszczykowi tak wspaniałego widoku! A kozice i świstaki z pochyloną głową, będą obgryzały z mogiły chudą trawę...
Roześmiał się pan Juljan na całe gardło.
— Obraz zaiste zachwycający! — zawołał — ależ to w żaden sposób być nie może!
— A jeżeli pan Korczak panu zaproponuje?...
— Nigdy nie przyjmę!...
— Co pan mówisz!
— Toby mię ośmieszyło!
— Za wspólną zgodą!
— Nigdy!
W téj chwili zapukał ktoś do drzwi. Pan Juljan otworzył i obaczył za drzwiami służącą, która mu prędko jakiś zwitek papieru do ręki wcisnęła.
Otworzył papier i czytał:
„Za pozwoleniem mamy piszę do pana słów kilka. Niech się pan nie waży życia swego narażać na niebezpieczeństwo, o którém się dowiedziałam. Niech pan to dla mnie zrobi, a za to... będę panu wdzięczna do śmierci. Euzebia.”
Na dole był dopisek:
„P. S. Po przeczytaniu przez mamę powyższych słów, dodaję jeszcze kilka od siebie. Zkąd pan to wiesz, że ja zmieniłam się dla pana, o co posądzałeś mnie pan na łódce? Ja się nie zmieniłam i nigdy się nie zmienię. Niewdzięczny pan jesteś, że mnie o coś podobnego posą-