Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jadąc ze Lwowa ku zachodowi, za dzień drugi stajemy na popas w małém, ubogiém miasteczku. Biedne, pochylone domki i pokrzywione dachy okazują, że mieścina strasznie się postarzała i podupadła. Wprawdzie tu i ówdzie bieleje domek z cegły, płaskim nakryty dachem, ale to nie jest domek dawnego polskiego mieszczanina, to dom propinatora lub liweranta szutru, albo siedziba starego, pensyonowanego wojskowego. Pierwotni tego miasta mieszkańcy przenieśli się powoli na cmentarz za mały kościółek, reszta zbiedniała i wynędzniała.
Kilkaset kroków za cmentarzem widzisz kupę rozsypanych gruzów i przegniłych belek. Dzikie zielsko porosło te gruzy, a zapadły loch okazuje, że dawny mieszkaniec tego domku prócz głównych potrzeb życia myślał także i o wygodzie. Miejsce to podziśdzień nazywa się Konfederatówka, a kronika małego miasteczka opowiada o niém dziwne rzeczy.
Przed stu prawie laty mieszkał tu szanowany powszechnie mieszczanin, Szymon Radysz. Dawniéj miał