Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W Czarnowodach, w tym jezuickim domie!
— Posłuchaj, posłuchaj, wszystko ci opowiem. Mówiąc to, przyciągnęła męża do stołu marmurowego i posadziła go w fotelu. Sama usiadła przy nim na małym taboreciku. Jej wzrost mały, żywe, gorączkowe ruchy, nadawały jej w półcieniu pozór młodej wnuczki, klęczącej u nóg dziadka.
— Otóż najprzód, kochany Achilu, muszę ci powiedzieć, że Ninka nasza to szczególne dziecko. Uparta, a nadewszystko trudna do zrozumienia. Żaden mężczyzna jej nie zrozumie, oko matki zaledwie zdoła dojrzeć niektórych sprężyn, które jej sercem poruszają. Hrabia Leon był z nami tamtego roku w Ostendzie i wyobraź sobie, żadnego wrażenia na niej nie zrobił.
— Możnaby jakoś zgrabnie tę rzecz poprowadzić.
— Ale co gorsza, jak się z wszystkiego zdaje, ona na nim również najmniejszego nie uczyniła wrażenia. Dowiadywałam się postronnie — nawet mu się wcale nie podobała.
— Nie podobała? Janina z Dąbczyńskich? — zawołał margrabia, wyciągając swoje popielate nogi i przypatrując się im z upodobaniem, ale już nie takiem, jak pierwej.
— Tak jest, wcale się mu nie podobała. Nawet pisał — w liście do ciebie, że krótki czas tylko zabawi w Dąbczynie.
— To prawda —
— Otóż wymyśliłam plan przytrzymać go tutaj, a tymczasem wszystko by się ułożyło.
— Jaki plan?
— Zaprosiłam do nas majorowę. To śliczna, młoda kobieta. Mąż stary... a ona ma coś w oczach tak pociągającego, tak miłego... a jakie serce! Czyste, dziewicze, jak anioła!...
— I cóż ztąd?
— On się musi nią zająć.
— A jakaż korzyść ztąd dla Janiny?
— Że trochę oboje poszaleją, wreszcie obaczą, że tak długo trwać nie może, a hrabia Leon chcąc się uleczyć i znowu przyjść do równowagi, pójdzie z pierwszą lepszą do ołtarza. Wtedy będzie mojem staraniem, aby to nie był kto inny, tylko Janina.
Margrabia przyłożył rękę do ręki i począł palcami obracać.
— Hm! — rzekł po chwili — ten plan może być nie zły, ale zawsze hazardowny, jeźli majorowa...
— O wcale nie, zbadałam ją doskonale. To opoka, na której pokruszą się wszystkie strzały —