Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A tak, wielmożny panie... wielkie nieszczęście na biedne, stare sługi! Myślałem, że wysłużę sobie jaką chałupę i kawał gruntu...
— Dla Boga, cóż takiego? — zawoł zdziwiony Jerzy i przyskoczył do ogrodnika.
— Był dzisiaj Warner na zamku i mówił mi kamerdyner — tu oglądnął się ogrodnik — że pan nasz sprzedaje Dąbczyn!
— Pan wasz sprzedaje Dąbczyn!
— A tak... Oj! ja to zaraz powiedział kucharzowi jeszcze na wiosnę: »Mateuszu, obaczysz, że lutry, co tu przyszli z Pomorza, wypędzą ztąd i pana i nas z kretesem.» Bo to była obraza boska! Wszystkich ekonomów poodprawiać, oraz parobków i dziewki, a natomiast nabrać tej hałastry, która kazała się nazywać to amtmanem, to ferwalterem, to znowu czemsić! Mieli oni nibyto lepsze gospodarstwo zaprowadzić, pomalowali wozy i pługi... ale też zmalowali i djabła! Dzisiaj oni będą tu panować, a dziedzic z pradziada i sługi z pradziadów w świat z torbami pójdą. Jeszcze panu to nic, bo mówią, że panom i w piekle źle nie będzie, ale człowiekowi...
Stary chciał tutaj łzę z oka strącić i właśnie w tym celu rękę do góry podniósł, gdy nagle w ręce obaczył list, z którym z zamku go wysłano.
— Cóż to za list? — zapytał Jerzy, któremu nagle wszystko chodzić zaczęło przed oczyma.
— Ot wielmożny panie — odparł ogrodnik. kłaniając się nisko — i w takiem nieszczęściu i jeszcze obraza boska!
— Jaka obraza?
— A jużci obraza, aby do bezdusznej bestji pisać cedułkę i jeszcze katolika z nią posyłać. Co to panom! Albo im bieda, czy co?
— Do kogoż ten list?
— A jużci nie do kogo innego — odparł ogrodnik, pokazując z ukosa na Pampę — jak do tej zamorskiej bestji! Panna Janina kazała mi tu zanieść.
Jerzy wydarł list z ręki ogrodnikowi i przeczytał na adresie: «Do mojej drogiej Pampy». Rozerwał pieczątkę i czytał:

«Moja najdroższa Pampo! Gdybyś mi w tej chwili powiedziała, że mnie kochasz, byłabym szczęśliwą ze łzami memi, które teraz wylewam. Ale ja od ciebie tego drogiego słowna, za którem tak tęsknę, już nie usłyszę. Dzisiaj jeszcze wyjeżdżam z mamą daleko — oh! daleko od ciebie! Nawet pocałunku już ci dzisiaj nie prześlę, chociaż serce moje tak tego pragnie!... Pampo moja! Tyś mnie kochała, gdym była wesoła,