Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ottonie, Ottonie! — wołał z progu — przynoszę ci bardzo dobrą wiadomość.
Otton był smutny i znużony. Uroczystość dzisiejsza utrudziła go. Podczas obiadu musiał śmiać się i rozmawiać, a to wszystko jakoś nie było mu wcale do twarzy. Piękna Janina migała mu nieustannie przed oczyma — biedny młodzieniec kochał nieszczęśliwie.
— Ottonie! — wołał ojciec — ja cię tak kocham, żebym ci rad nieba przychylić, a ty... ty nawet mnie nie słuchasz!
— Zapewne jaka szczęśliwa spekulacja — odparł obojętnie młodzieniec — majątek nasz może większy o pół miljona —
— I ty tak zimno to mówisz?
Otton ruszył ramionami.
— Słuchaj, Dąbczyn już nasz!
— Dąbczyn! — krzyknął młodzieniec i poskoczył ku ojcu.
— Aha! widzisz go! Przecież raz powiedziałem ci coś niespodzianego! — zawołał negocjant z radością na twarzy.
— Dąbczyn! — powtórzył nieszczęśliwy kochanek i stanął nagle jakby do ziemi przyrósł.
— A tak, tak...Dąbczyn cum attinentiis! — wołał mu do ucha szczęśliwy negocjant.
Otton stał jak niemy. Ojciec przypisał to niespodzianej radości. A chcąc tę nowinę tak hazardowną czemś ugruntować, ozwał się po chwili:
— Musisz wiedzieć, kochany synu, że Pifke, głupi Pifke zbankrutował!
— Zbankrutował! — powtórzył machinalnie młodzieniec.
— Więc całe nasze przedsiębiorstwo zagrożone jest stagnacją, która jest straszna w tym względzie.
— I cóż ztąd? — zapytał machinalnie Otton.
— Margrabia nie wytrzyma tej stagnacji, bo płaci wysokie procenta. A nim Dąbczyn pójdzie na subhastę, to woli sprzedać go z wolnej ręki. Cóż ty na to? — zapytał z pieszczotą szczęśliwy ojciec.
— Czy chcesz ojcze wiedzieć, co ja myślę? — zawołał uroczystym głosem młodzieniec. — Oto sądzę, że to była spekulacja nieuczciwa, która na nas ściągnie karę Boga, a pogardę w opinji ludzi.
— Masz strasznie głupie serce... kubek w kubek jak twoja nieboszczka matka..,
Młodzieńcowi na wspomnienie matki stanęły łzy w oczach.