Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ksiądz Maciej zatarł ręce, posunął krzesło i kontent z siebie, czekał dalszej odpowiedzi. Jakoż po krótkim namyśle ozwał Się staruszek:
— Zuzanna jest szczęśliwą w pożyciu swojem, szczęśliwszą od wielu innych kobiet.
— Jednak jej smutek w ostatnich czasach —
— Jest oznaką pięknej, szlachetnej duszy, która czuje, że nad to życie na ziemi jest jeszcze inne, szczęśliwsze życie...
— Ale kobieta jest podobna do dziecięcia, które idąc po łące, chętnie zrywa na niej kwiaty...
— I cóż ztąd?
— A smuci się, jeźli na tej łące żadnych kwiatów nie ma! Dajmy na to, że ta łąka jest życiem naszem...
Staruszek rzucił się niecierpliwie na krześle.
— Sądzisz, księże Macieju — poderwał szybko — że w życiu Zuzanny brak tych kwiatów...
— Nie sądzę wcale, ale —
— Ona wie o każdem chorem dziecku na wsi, o każdem bydlęciu, co padnie; a gdy przyjdzie sobota, to widząc ją wtedy na ganku pośród biednych, którzy jak rój pszczół cisną się do jej rąk — tak sobie wyobrażam ową chrześciańską charitas, o której tak pięknie pisze ś. Augustyn... Księże Macieju, to najpiękniejsze chwile w naszem życiu, to prawdziwe kwiaty, nieśmiertelniki, które i za grobem nie zwiędną w rękach naszych.
Ksiądz Maciej poprawił się na krzesełku, zaczynał być z siebie niekontent. Tabakierka nie chciała się otworzyć, a w głowie urwał się koncept i nie można było dojść do końca.
— O tem nie mówię wcale — ozwał się po długiej chwili milczenia — są to zaprawdę piękne kwiaty, ale to kwiaty duszy; a ja mówiłem o sercu, czy raczej o tej połowie serca ludzkiego, której potrzeba tutaj szczęścia na ziemi, aby je miało jak dziecię kwiaty...
— Ale kto wyrósł nad wiek dziecięcy...
— I cóż ztąd?
— Ztąd to, że stosowny dla swego serca musi mieć pokarm... i kwiaty, które mu się podobają... Czyli mówiąc krótko a węzłowato — dodał ksiądz Maciej, ocierając pot z czoła — kobieta musi kochać coś, do czego jej serce przylgnąć może.
— Jej serce przylgnęło całą siłą do męża, do —
— Otóż o to zapytać się chciałem — rzekł z wielką rezygnacją ksiądz Maciej, mając tylko to wewnętrzne zadowolenie, że już raz rzecz na czysto wytoczył.