Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cicho otworzyły się drzwi. Zuzanna weszła na palcach, niosąc w ręku przygotowaną dla staruszka herbatę. Postawiwszy ją na stole, spojrzała na twarz śpiącego. A ta twarz była tak piękna i szlachetna, tyle dziejów można było z niej wyczytać! Zdawało się, że ten starzec, stojący nad grobem, pozbierał teraz wszystkie kartki swego żywota i je w jedną związał książkę. A tą książką była twarz jego!
Zuzanna stała i z jakiemś dziwnem rozczuleniem wpatrywała się w staruszka. Wreszcie pochyliła się przed nim ostrożnie i na jego pięknem, poradlonem czole złożyła gorący pocałunek. Dwie łzy wymknęły się z jej oczu i upadły na twarz śpiącego.
— Kto tu jest? — zawołał nagle przebudzony staruszek, zasłaniając się ręką, jakby jakie widmo odpychał od siebie.
— Ja jestem, kochany dziaduniu — ozwała się Zuzia.
— To ty, Zuzienko, złote dziecię moje? — mówił staruszek, wytężając wzrok swój, jakby na coś w powietrze patrzył.
— Tak jest...ja jestem... może kochany dziadzio...
— Cyt, cyt — przerwał staruszek — a tam, tam kto taki?
— Tam nie ma nikogo — odpowiedziała Zuzia, patrząc w ciemny kąt pokoju.
— Jakto nie ma? Czy nie widzisz? Tam to zakonnica —
— Wszak to tylko portret prababki.
— A portret...portret tylko został, a ona już odeszła
— Dziadunio miał zapewne sen jaki.
— Jakto sen... wszak jeszcze ot tu, tu na czole, kochana Zuzienko, palą mnie jej łzy, które wylała nademną!...
I zasmucił się staruszek i spojrzał martwym wzrokiem przed siebie. Zuzia oparła się o poręcz krzesła i łzawemi oczyma patrzyła na twarz jego. Po chwili podniósł nagle staruszek głowę, a wlepiwszy wzrok swój w twarz Zuzi, rzekł:
— Zuzienko moja, czy nie ma w domu naszym jakiego grzechu?
Twarz Zuzi zbladła, jej usta zadrżały. Ale wkrótce uspokoiła się i pewnym odpowiedziała głosem!
— Przynajmniej nic o nim nie wiem, kochany dziaduniu!
— A serce twoje, a myśli twoje, drogie dziecko moje?
— Nic mi nie mówią takiego — szepnęła Zuzia, ale jej głos drżał widocznie.
— Czy stary Paweł dostaje łaskawy chleb?