Strona:Zacharjasiewicz - Na kresach.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Spodziewam się, że i tego będzie za wiele — odparł Jerzy dosyć obojętnie.
— Ach! wy dusze poetyczne, zakrawacie strasznie na Faryzeuszów. Dla świata skromność mnicha, a wewnątrz duma najdumniejszych patrycjuszów!
— Tak jest, bo myśmy dumni z tego, czem według naszej boskiej iskry być powinniśmy, a skromni, żeśmy tak mało zrobili!
— Przy tej skromności naszej myślimy jednak sobie, jak gorzko ktoś za nami płakać będzie, gdy nam życia nie stanie!... — poderwał hrabia z ironicznym uśmiechem.
— Tę wiarę wolno przecież wziąść z sobą każdemu nieboszczykowi.

— A wolno, wolno... ale nie wolno mu wracać do życia, bo przekonałby się, że nie warto z taką wiarą umierać... Jest to najrozsądniejsza myśl w urządzeniu społeczeństwa, że umarłym nie wolno wracać do swoich przyjaciół, żon, kochanek... Wyjeżdżajmy.. o piątej godzinie w lasku królewskim...



Właśnie w tym czasie wychodził Pifke z kamienicy o śmiejących się karjatydach i myślał sobie w duchu:
— Mój przyjaciel Warner musiał bzika dostać. Nie dałbym za to i feniga, że mu się szlachectwo po głowie roi. Do tego głupstwa nie jeden poczciwy negocjant na starość przychodzi. Całe życie będzie porządnym negocjantem, a gdy skrzynie mu się napełnią, to głupstwa robi. Pifke! strzeż się dumy, bo ta nie prowadzi do królestwa niebieskiego.
Tak mówił w duchu do siebie porządny negocjant, idąc nieco w zygzak po szerokim trotoarze, gdy w gabinecie jego przyjaciela właśnie światło zagasło i głucha cisza zaległa te zimne, wilgotne mury. Stary negocjant wyszedł przez schody kręcone na pierwsze piętro i prosto udał się do swego pokoju.
Myśli jego były dzisiaj jakoś nie w najlepszym porządku. Tyle się różnych rzeczy stało, tyle nasłuchał się przy uczonym obiedzie, і Чуіе zjadł i wypił, że na to wszystko i miejsca nie było w jego wyschłem ciele. Mianowicie myśl pojedynku strasznie dwała się mu w znaki. Jakoś nie przystawała ona do jego mózgu i wylatywała z niego jak groch z dziurawego worka za każdem ruszeniem głowy. Wziął szlafmycę, naciągnął na same uszy, ale i to nie wiele pomogło. Wreszcie położył się do łóżka, włożył głowę pod poduszkę i na-