Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

są nawet w jakiémś pokrewieństwie z nami po kądzieli... nieboszczka babka moja była Mirska z domu...
Wnet jednak przybrał twarz spokojną i obojętną, dodając z ironicznym uśmiechem:
— Ale co do miliona, to palestrant prawdopodobnie zadrwił z ciebie kochany Kubasiu! Szambelan Mirski miał wprawdzie znaczną fortunę, ale przehulał wszystko. Należał do tężyzny i przetężyznił wszystko! Szambelanowa, kobieta dziwaczna, nie miała także znaczniejszego majątku, co było powodem, że po śmierci męża cofnęła się zupełnie od dawnych swoich znajomych, zakopawszy się na jakimś folwarku w głębokiéj Litwie!
Podczaszyc śledził z uwagą twarz mówiącego, jakby chciał się przekonań czy podkomorzyc mówi prawdę. Ironiczny uśmiech, którym czasem usta okrążał, okazywał, że podkomorzyca podejrzywał. Wkrótce jednak i on przybrał twarz spokojną i obojętną. Prawie od niechcenia bawiąc się łańcuszkiem od zegarka, ozwał się.
— Wierzę w różne dziwactwa ludzkie, ale gdzie jest panna na wydaniu, która ma milion posagu, tam podobnego dziwactwa przypuszczać nie mogę. Milion jest to ładny brylant, którego się pod korzec nie chowa, ale oprawia się go w złoto, aby zwabił drugi milion do siebie. To jest zasadą najskąpszych matek, cioci i babuń!... A co się tyczy saméj szambelanowéj, to wiem