Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spotęgowało go. Wszyscy byli nadzwyczaj rozciekawieni. Łatwiéj bowiem wziąść milion z poddasza, niżeli z pałacu, lub zamku. Tam można lada świecącym pozorem omamić, tu wszyscy znają się na pankowanych lisach.
— Milion na poddaszu! zawołano chórem, to istna awantura... to złote runo, po które nawet Jazon nie potrzebowałby przejść wzburzonych bałwanów morza!... A leż do licha! jakże ten milion dostał się na poddasze. Opowiedz!
Kubaś już był widocznie takim obrotem rzeczy zmartwiony. Przemyśliwał tylko teraz nad tém, jakto poprowadzić swoje opowiadanie, aby dopiąć celu ukrytego swego planiku, a u niebezpiecznych przyjaciół nie wzbudzić zbytecznego apetytu do tego miliona!
Jedno i drugie wobec tak czujnych adwersarzy było nader trudnem zadaniem. Potwierdzały to ich twarze. Na każdej malowało się jakieś zamyślenie... zdaje, się, że każdy z obecnych był już myślą na tém szczęśliwém poddaszu i pierwszym szturmem brał ten milion dla siebie, odpychając współzawodników...

Kubaś westchnął skrycie i może poraz pierwszy w życiu pomyślał sobie, że nie jest tak młodym, jak inni...