Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdyby przynajmniéj zacząć od czegoś, na przykład od pułkownika, jak to ongi był powiedział JMPan Potocki. Ale wysługiwać się po brudnych koszarach i potem wchodzić na salony JMPani Wojewodziny, która ma tak delikatne nerwy, że te koszary na dziesięć kroków czuje, to rzecz niepodobna! zagadnął Podczaszyc.
Mais savez-vous? Lolko się żeni i bierze dwa miliony gotówką! ozwał się Achil, podgarniając czuba.
Sapristi! że takie szczęście żadnego z poczciwych ludzi nie spotka! zauważył Podkomorzyc.
Teraz zaszła rozmowa wyłącznie do posażnych panien stolicy. Wszyscy mówili, każdy swoją wiadomość dorzucił, a działo się to wszystko z takiém zajęciem, że trudno nawet było rozeznać, kto mówił.
— Mówią, że Izabela nie będzie miała więcéj nad dwakroć! Starościna mydli oczy konkurentom!
— Andrzej jest bliski deklamacyi, bo mu mecenas podszepnął, że Tela będzie miała pół milionka!
— Ale nie wiecie, jakie nieszczęście spotkało Stefana! Przez dwa lata śpiewał włoskie piosenki i chodził do Karmelitów na ranne nabożeństwo, a nawet mówią, że jeden wielki post cały pościł... a teraz powiedziano mu, że panna Eliza za życia mamy dobrodziejki, która jest czerstwa i zdrowa, nic nie dostanie prócz peryodycznego dowozu legumin i innych kuchen-