Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXI.

Hektor miał twarz zamyśloną i nieruchomemi oczami patrzał przed siebie. Alina obeszła tę twarz swemi dużemi piwnemi oczyma, pomarzyła chwilę i spuściła smutno głowę. O czem w téj chwili myślała, trudno odgadnąć.
Hektor myślał o milionie. Najprzód myślał o nim jako o cyfrze bez żadnych innych dodatków. Milion już jako prosta cyfra nasuwa każdemu człowiekowi wiele marzeń. Wszystko jakoś wiąże się do téj cyfry szczęśliwéj!...
Napoiwszy się urokiem samej cyfry, przyszedł Hektor do różnych akcesoryów téj cyfry, do szambelanowéj, wnuczki i poddasza. Przypomniał sobie różne, nic prawie nieznaczące szczególiki z dawnych rozmów z podkomorzycem, i tym nadał teraz zupełnie inne znaczenie. Przypomniał sobie owę wyprawę na poddasze, o któréj nigdy nie mówili z sobą. Oskarżał w duchu przyjaciela