Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XX.

Zgromadzenie u pani wojewodziny mieściło w sobie wiele takich ludzi, którzy nazwiska swe sprzedać, i takich, którzy je kupić chcieli. Jedni patrzyli na drugich jak się patrzy na wystawione w jakim bogatym sklepie towary. Wzajemnie obawiano się zbyt pochopnego zbliżenia się, bo jedni nie byli jeszcze dobrze poimformowani o cenie, drudzy lękali się niehonorowego odwrotu. Czekano więc na bliższe sygnały, aby zatargować i targ zręcznie przybić.
Między kandydatami jednéj strony, zajmował podkomorzyc niepoślednie stanowisko. Nazwisko dosyć znane w kraju; wysokie urzędy piastowane przez antenatów w Rzeczypospolitéj, koligacye i relacye z wyższemi domami, uprawniały go do tego. Wszystkie te przymioty podnosiła jeszcze oględna powierzchowność i nabyta rutyna poruszania się na wielkim świecie.
Kilka matek i ciotek patrzały na niego z wielkim