Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim czasie zwała się znowu Atalia: — Przyrzekłam rękę Januszowi.
Szybkim ruchem zwróciła się Krystyna do Atalii, chwyciła ją za rękę i zawołała:
— Więc kochasz mego brata? Kochasz Janusza?...
— Czy tego dawno nie widziałaś? Czy nie dość wyraźnie okazywałam mój afekt?
— Zdawało mi się, że twój afekt... był skierowany do wojewodzica!
— Ah! Jakiem dzieckiem jesteś jeszcze!.. Toż nie widziałaś, że pozornie sprzyjałam wojewodzicowi, aby w Januszu wzbudzić zazdrość i tym sposobem trochę go rozruszać, ożywić, ośmielić trusiątko...
— I widać udało ci się!... Jabym tego nie potrafiła! Jabym nie potrafiła nic udawać, a zwłaszcza to, czego nie czuję!
— Doprawdy, lituję się nad tobą! Kobieta powinna zawsze udawać, inaczej nie wygra sprawy z mężczyzną. Powinna udawać obojętność wtedy, gdy go kocha, a miłość gorącą, gdy innemu sprzyja!
Ostatnich słów nie słyszała Krystyna. Smutek nagły oblókł jej twarz bladą. Podparła ręką głowę i zamyśliła się.
Korzystają z tego, Atalia opuściła Krystynę, aby nadchodzącej starościnie Taidzie czemprzędzej powiedzieć, że wojewodzicowi dała — odkosza. Starościna Taida miała liczne relacye i znajomości...