Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Żółty pokój miał dla pana coś nader ciekawego, że tak długo tam bawiłeś...
— Nie ciekawego. Ot chciała szlachta wygadać się o rożnych zmartwieniach Rzeczypospolitej.
— Ach, to już do znudzenia! Zawsze o Rzeczypospolitej! Zawsze o Rzeczypospolitej!
— W tym względzie popełniamy niegrzeczność względem dam naszych. Rzeczpospolitę kochamy mniej od nich!
— Przyznam się, że wolę już zwykłą rywalkę. Rywalizować z kobietą, to czasem sprawia wielką rozrywkę. Ale rywalizować ze starą Rzecząpospolitą, to szczerze powiadam: i nudno i czasu szkoda.
— Przecież w końcu odnosicie panie tryumf nad nią... Panie idziecie w górę, a Rzeczpospolita upada...
— Zostańmy w granicach naszego tryumfu... Czy pan lubisz dać nad sobą tryumfować?
— Jestem do tego stworzony. Gdyby tylko ktoś chciał się poznać na tem.
Atalia zasłoniła twarz wachlarzem z piór rajskiego ptaka i ukośnie spojrzała na Janusza. Janusz nie chwytał tego spojrzenia. Patrzał na trójgraniasty kapelusz i bawił się bondurą jedwabną. Dyalog rozpoczął się na nowo.
— Tryumf — mówiła dalej Atalia dalej ze spuszczonemi oczyma — tryumf, to musi być nader słodkie uczucie... Wyobrażam sobie, że dla kobiety jest