Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szucki nie słyszał tych słów. Spuścił głowę na piersi i patrzał smutno przed siebie.
— Mości Danielu! — rzekł po chwili — jakkolwiek boli mnie to okropnie, jednak uczynić muszę!
— Cóż uczynić zamyślacie dla Boga? Świat i Korona polska, zatrważacie mnie!
— Sprzedam zagrodę!
— Sprzedać zagrodę?... — zawołał boleśnie stary Daniel — zagrodę ojczystą sprzedać? A cóż to do was przystąpiło? Jakiż zły duch podszepnął wam tę myśl złowrogą?... Czy wy wiecie, co to znaczy ojczysty zagon sprzedać? Toż grzech śmiertelny, który się równa grzechom przeciw Duchowi Świętemu! Zagon ojczysty to przekaz ojca, to pozostały po nim testament, którym mówi: „Żyj, jak ja żyłem, pracuj, jak ja pracowałem!“ Nie, to żarty stroicie sobie ze starego!
Szucki na to nic nie odpowiedział, tylko smutno patrzał przed siebie. Daniel prawił dalej:
— Alboż to już was nic nie wiąże do tych kątów? Prawdać, puste one są i ciemne, ale czyż nie widzicie, że tam w nich stoją wszystkie wasze lepsze wspomnienia, wspomnienia ojca i matki, które człowiekowi nigdy nie pozwolą być złym na świecie! Czy nie widzicie na tych białych ścianach pisma, którem zapisane są wszystkie słowa ojca, jakie ucząc was, wyrzekł do was... wszystkie pieszczoty matki, któremi rozgrzewała serce wasze, aby w życiu nigdy nie