Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wielką mi radość sprawiasz, mości Januszu — rzekła po chwili starościna. — Gdy cię widzę, zdaje mi się, że przede mną stoi ś. p. twój rodzic, który swego czasu był sławnym bohaterem salonów warszawskich. Nikt lepiej od niego nie umiał tańczyć hiszpańskiego tańca, a ś. p. pani Kossecka rozwodziła się dla niego dwa razy z mężem swoim. Bo też to był bałamut nielada. Osobliwie Niemkinie Augusta II przepadały za nim. Bo też i umiał z swego szczęścia korzystać. Dzisiejsza wasza fortuna była wyłącznie fartuszkowym majątkiem waszej nieboszczki matki, urodzonej z Ostrogskich. Od pierwszego widzenia zawrócił jej głowę.
— Dzisiaj głowy i serduszka są twardsze, kochana stryjenko — odparł pan Janusz, poprawiając żaboty.
— Nie tak bardzo, nie tak bardzo, tylko trzeba umieć się wziąć do nich! Zmieniła się taktyka i broń... Ale tobie, mości Januszu, sprawa nie będzie trudna. Wprawdzie, za wiele trochę masz ciała... ale to nic. Nadaje to pozór statku, chociaż dyabeł może siedzieć za skórą. Król także miej więcej jest tej tuszy, a przecież... Jest nawet w modzie teraz być takim. Dla kobiet, które na dwór się zapatrują, jest nawet w tem daleko więcej ponęty niżeli w chudych, wybladłych twarzach rymopisów!... Dziwi mnie tylko, że choć jesteście rodzeństwem z Krystyną, tak mocno różnicie się od siebie. Ty, mości Januszu, przejąłeś