Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poczęty żadną płochą pobudką, ani chciwością mamony, ale czystą inspiracyą jej wdzięków niepospolitych, które chciałbyś waszmość wziąć w posiadanie doczesne nie turbowane żadnym impedymentem osób trzecich!...
I tę perorę wysłuchał Szucki z godną uznania cierpliwością, która widocznie palestranta cieszyła.
— Otóż teraz przystępujemy ad rem, — mówił dalej palestrant. — Odpowiedz mi waszmość, czy jejmość panna Krystyna z Korwinów odgruchnęła, jako synogarlica, na wasz afekt serdeczny i jaki tego macie dowód?
Szucki milczał chwilę, jakby się wahał, co ma palestrantowi odpowiedzieć. Dziwny jego dyskurs irytował go.
— Jeżeli sprawa moja jest waści wiadoma — odpowiedział po niejakim czasie — to zapewne nie będzie wam tajnem, że jejmość panna Krystyna zawsze łaskawie mój afekt przyjmowała i tylko ślub uczyniony w kościele, którym zoobwiązałem się bronić do ostatniej kropli krwi niepodległości Rzeczypospolitej, stał temu na przeszkodzie, że przy niej na zawsze pozostać nie mogłem!
Palestrant położył palec na czole, jakby głęboko nad temi słowami myślał. Potem ozwał się:
— Więc pierwszy impedyment jest ten, że związałeś się waszmość ślubem, iż Rzeczypospolitej do ostatku życia bronić będziesz. Krystyna wie o tym