Przejdź do zawartości

Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mianą, ale gdy na drugi dzień do obrazu przyszedł, ujrzał twarz bohatera trupiéj bladości!... Czyż miałby bohater przez jednę noc zachwiać się przed obliczem wroga i zblednąć ze strachu? Dla czegóż bohaterka Chrzanowska, która przy oblężeniu Trębowli wszystkim odwagi dodała, zbladła nagle, gdy szlachcic wymalował Turka w zielonym zawoju, wyłażącego na mur forteczny?... Dla czegóż mnich Kordecki, ujrzawszy tłum Szwedów pod murami Częstochowy, pozieleniał ze strachu, chociaż przed chwilą, gdy jeszcze nie było na dole małéj szwedzkiéj szmigownicy, był zarumieniony, jak każdy wojownik pałający odwagą?... Albo biedny Żółkiewski idący samotrzeć na tłumy pogańskie, który podniósł szablicę i z twarzą rozognioną rąbał łeb ogolony Tatarzyna! Czemuż tak nagle pobielał, gdy artysta na drugi dzień namalował jakiegoś Janczara z olbrzymim oszczepem na niego idącego?...
Wszystko to były tajemnice, które biednego szlachcica do rozpaczy przywodziły. Zamknąwszy się w komnacie, aby nikt téj hańby nie widział, dodawał polskim bohaterom odwagi, nakładając na ich twarze przestraszone sporo cynobru — ale nazajutrz znowu przestrach paniczny, niegodny imienia polskiego, ogarniał wszystkich za ojczyznę walczących!...
Mianowicie cynober i bleiweis, żółta tak zwana królewska farba, zielony cynober i inne z kruszców wyrabiane farby, płatały mu te figle i nie dały spać spokojnie szlachcicowi. Chcąc je na gorącym uczynku złapać, wstawał nieraz szlachcie po nocach, i z przysłonioną lampą w ręku skradał się po cichu do owéj komnaty, w któréj odbywały się te dziwne metamorfozy! Nigdy jednak nie mógł uchwycić chwili, w któréj psotniki wyrządzały mu tak wielką krzywdę.
Wszystko to jednak nie odebrało szlachcicowi ani fantazyi, ani wytrwałości w obranéj sobie raz rozrywce. Z każdym tygodniem mnożyły się obrazy i posuwały się w porządku chronologicznym od kominka do okna. Niektóre z nich, z któremi szlachcic nie mógł sobie dać rady, powędrowały na strych i do przedsionku.
Obrazy te rzucają jasne światło na usposobienie artysty. Żyjący życiem publicznem szlachcie wybierał do tych obrazów przedmioty z wielkiéj areny życia publicznego. Innych obrazów tam nie było. Przedmiotów dostarczała mu nietylko historya własnego narodu, ale brał je i od Grecyi, Rzymu, Francyi, Anglii i innych na-