Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jest to pieczeniarski duch,
Srogi naszej wróg ojczyzny,
Co chce darmo tuczyć brzuch,
I nawykły do pańszczyzny
Ostrzy jeno swoje ząbki
Na pieczone — na gołąbki.

Minie krwawych wojen czas; —
Poszedł świat wbrew naszym celom;
Staje Ktoś i Coś wśród nas
Niby Lelum i Polelum!
Program nasz, iż ostatecznie
„Ktoś ma zrobić Coś koniecznie“.

Wraca do nas z Wiednia znów
Delegacja — masz wnet kozła!
Piorunuje ten i ów:
„Czemu Czegoś nie przywiozła?“
Czego? żywy duch nie powie;
Mądrej głowie dość po słowie!

Więc by trzeba, żeby Ktoś
Raz określił już do djaska,
Czem jest to mityczne Coś?
Czy to szabla? czy to laska?
Czy ordery? czy trafika?
Czy pętelka od guzika?