Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przy tej gwiazdy niby-blasku
Niby-czujnie, niby-trzeźwo,
Niby wierząc w własne siły,
Płyniem w niby-postęp rzeźwo,
Pługiem niby-organicznym,
Niby-pilnie ziemię czarną,
Krajem — ufni w przyszłe żniwo
Z pól, gdzie siejem — niby ziarno!

W naszym niby-Panteonie,
Niby-gwiazd się krocie jarzą;
Niby-Grachy i Brutusy,
Co o losach kraju — marzą;
Każdy z nich — ofiarnym-niby,
W swych dążeniach niby-szczery,
I przypadkiem niby-tylko
Dosługuje się karjery.

Mamy niby-zachowawców,
Są też niby-postępowce,
Niby-stali, niby-trzeźwi,
Jak Panurga słynne owce; —
Do głupstw skorzy ci i owi,
Grzeszą nieraz tromtadracyą; —
Są sofiści, co tłómaczą,
Bzik ich — niby-wyższą racyą.