Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez skał cyple i urwiska,
Przez libijskich puszcz bezdroża,
Po szerokim bożym świecie,
Twe nauki łowiąc słuchem,
Jak za matką kroczy dziecię
Duch mój szedł za Twoim duchem!

Tam gdzie Bul-bul[1] w myrtów cieniu
Wielbi Ałłę swym namazem[2]
My siadali z sobą razem,
Zadumani, — i w milczeniu
Zapatrzeni w dziejów nędzę
Snuli myślą szałów przędzę.
Gdy mi oddech marł w tęsknicy,
Brałeś duszę mą za rękę,
I otarłszy łzę z źrenicy,
Wieszczą nucąc jej piosenkę,
Nad powodzią mętną zdarzeń,
Wiodłeś ją w krainę marzeń.
Świadom powinności szlaków,
Tyś szedł, Kara Audżi, przodem,
Stroniąc pilnie tych majaków,
Co świeciły przed narodem.
Zapatrzeni w świt przebudzeń,
Szliśmy — tam, gdzie ideały,
A Twa pieśń jak anioł biały,

  1. Odpowiedź na „Odpowiedź“.
  2. Namaz turecka modlitwa.