Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Z MĄDROŚCI NARODU.

Politycy moi, co liczycie
Na pieczonych półmiski gołąbków,
Które z chmur nam mają spaść, mówicie,
Ach, nie ostrzcie sobie próżno ząbków,
Mylnej los nasz zwierzając rachubie;
— Kruk krukowi oka nie wydzióbie!

Byłaby to pewnie piękna gratka,
Gdyby spadła pieczeń nam z błękitu
Rzecz zapewne w Austryi nawet rzadka!
Lecz nie róbcie sobie apetytu;
Piaskiem waszych rachub jest opoka;
— Kruk krukowi nie wydzióbie oka!

W własnem sercu naszem, w własnej głowie
Leży przyszłej doli naszej ziarno,
Bo choć kraczą na siebie krukowie,
Choć w powietrzu niby duszno, parno,
Wrogi znów się zgodzą — byle zdrowi!
— Nie wydzióbie oka kruk krukowi!

1878.