myślał, co czuł, co bolał; a młodzi w nich, jak w obrazie, uczą się kochać to, co kochali ojcowie.
Tu chcieliśmy go mieć, obok grobów naszych królów; w tym kościele, kędy z rąk polskich prymasów i interrejów brali pomazanie Pańskie i koronę królewską, kędy głowy kładli do trumny i osadzili się grobami około trumny świętego Męczennika, jak pszczoły około swej królowy. Tu, gdy potomni przyjdą się modlić u grobu Świętego i całować prochy królewskich grobów, będą hołd składać i jemu, w tem Sichem naszego narodu.
Miał bowiem naród Izraelski w Sichem miejsce, uświęcone grobami Patryarchów; więc gdy z niewoli egipskiej wychodził: wziął Mojżesz kości Józefowe z sobą; przeto iż był poprzysiągł syny Izraelowe, mówiąc: nawiedzi was Bóg, wynieście ztąd kości moje (Exod. 13, 19). Przez czterdzieści lat wędrówki na puszczy, wśród walk, staczanych o odzyskanie ziemi obiecanej, towarzyszyła ta trumna ludowi, aby nowe pokolenie, zrodzone już na puszczy wygnania, pamiętało, kto ojców ich w niewoli żywił i karmił wśród głodu, kto ich od niechybnej zguby uratował. Aż odbiwszy swą ziemię obiecaną z rąk nieprzyjaciół: kości Józefowe, które byli wzięli synowie Izraelowi z Egiptu, pogrzebali w Sichem (Jozue 24, 32).
Wtedy mogli śpiewać z Psalmistą: ten jest dzieci, który uczynił Pan, radujmy i weselmy się w nim. Ale nam się jeszcze nie radować i nie weselić, choć dzień ten uczynił Pan na pociechę serc naszych strapionych, jakby chwilę pogodną wśród chmur ołowianych smutku, które nad niebem naszem ciążą. Inaczej też się z tą trumną stało; niż z trumną Józefową.
Przez lat trzydzieści i pięć, jak wędrowne ptaki chodziliśmy odwiedzać grób jego w Montmorency, a odchodziliśmy z życzeniem, aby choć kości jego w trumnie mogły wrócić do kraju – aż się stało co sam przepowiedział:
Jak bajeczne żórawie na dzikim ostrowie,
Nad zaklętym pałacem przelatując z wiosną,
I słysząc zaklętego piewcy skargę głośną
Każdy ptak piewcy jedno pióro rzucił:
On zrobił skrzydła, do swoich powrócił.