Strona:Z niwy śląskiej.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I lepiej omaszczone. Posiadali razem,
Ojciec na pierwszem miejscu, i cichym wyrazem
Pomodliwszy się Bogu, smacznie zajadali.

Już dziesiąta zabrzmiała na drucie ze stali
I za każdym oddźwiękiem kukułeczka woła,
Co w zegarze ukryta: Czas już do kościoła!
Ubierają się: ojciec nalał do grocicy[1]
Wody i mył się; potem przyniósł ze świetnicy[2]
Szaty świąteczne; bierze spodnie wązkie z pasem
Ogromnym, z kutasami buty; tym kutasem
Jak gdyby kiścią czarną u góry powiewa
Poważnie, glancowana wysoka cholewa.
U spencera[3], jako też i u kamizelki
Kołnierz prosty; guziki srebrne, jak bąbelki
Na błękitnej wód toni śnieżne i wydęte,
Błyszczą dwoma rzędami na piersiach upięte.
Szyję zaś od koszuli lemiec[4] wązki, biały
Okala. — Płaszcz zaś długi wisi u powały,
Bo jeszcze czas. —

Matka około ubrania
Dłużej się krząta. Bierze do zbierania
Pończochy długie kilka łokci, tak nazwane,
Że się w fałdy zbierają, pończochy zbierane.
Zbiera długo, a potem na nogę zmarszczoną
Wdziewa trzewik z spinkami; suknię zaś czerwoną
Przepasuje fartuchem; ubiór w pół gotowy,
Lecz większa sztuka leży w ubieraniu głowy;
Bierze się biała chusta i w trójkąt się składa;

  1. Grocica t. j. drewniane naczynie, szaflik. Ob. Słownik jęz. pol. Karłowicza, p. w. gracica.
  2. Świetnica = świetlica.
  3. Spencer, rodzaj krótkiego surduta, był częścią składową stroju ludowego w Księstwie Cieszyńskiem, dziś już rzadko używanego.
  4. Lemiec = kołnierz; por. lama z arabs. lamij = lśniący.