Strona:Z martwej roztoki.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Śniło mi się raz, że słońce zgasło...
— ?
— Naprzód długie oczekiwanie świtu...
Potem strach — zmiertwiałość wszystkiego bytu.
Naraz... milion ludzi w niebo wrzasło —
Aż zadrżały w posadach gór stoki.
Obłęd na ludzi spadł... Zapalili lasy...
Miasta płonęły ogniem jak szałasy,
Rozświecając zgęstniałe ponad ziemią mroki —
Cała ziemia stanęła pożarem!...
— Czy taki koniec będzie?
— Nie wiem... Słońce stare...