do szóstej nie zdążyli przybyć do Skersnaw. Barbicane już przed pół godziną wszedł do lasu.
Pracował tam jakiś stary, zgarbiony człowiek, który rąbał toporem drzewka.
Maston podbiegł do niego, krzycząc:
— Czy nie widzieliście tu gdzie człowieka ze sztucerem, prezesa Barbicane’a, mego Najlepszego przyjaciela?
Szanowny sekretarz Gryn-Klubu wierzył w swej naiwności, że cały świat musiał znać prezesa. Ale stary drwal zdawał się nie rozumieć nic.
— Czy nie widział pan tu jakiego myśliwego? — zapytał Ardan.
— Myśliwego? Widziałem, — odrzek drwal.
— Dawno?
— Przed godziną mniej więcej.
— A więc za późno, — jęknął J.T. Maston.
— A czy nie słyszał pan strzałów? — zapytywał Ardan.
— Ani jednego?
— Nie, ani jednego. Ten człowiek nie wyglądał na zbyt zapalonego myśliwego.
— Co robić? — pytał Maston.
— Trzeba wejść do lasu i zaryzykować,
Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/215
Ta strona została przepisana.