Przejdź do zawartości

Strona:Złoty Jasieńko.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Posadzka w salonie chwiejąca się, firanki bogate zdala a zbrukane, meble niegdyś pyszne ale zużyte, kwiaty powiędłe w wazonach ozdobnych, wszystko, do najmniejszego garnuszka od śmietanki, zdradzało jakieś zaniedbanie czy nieumiejętność zarządu domowego.
W salonie zastał już prezesa i gości część na rozmowie mecenas, w drugim mniejszym zastawiano herbatę; tam była zastępująca gospodynię domu panna Albina, jedyna córka gospodarza i bawiąca dla jéj towarzystwa daleka kuzynka baronowa Żabicka, osoba w średnim wieku, która wiele żyła na wielkim świecie, i nie mówiła tylko po francuzku.
Prezes powitał nieco pretensyonalnie mecenasa, w obec gości swych bowiem inaczej mu niewypadało. Pomiędzy wczorajszém a dzisiejszém jego obejściem się z nim różnica była niezmierna. Szkalmierski prawie się tém zmieszał. Hrabia i książę pozdrowili go skinieniem głowy i bystro wymierzonym wzrokiem, nieco pytającym. — Co on tu robi?
Mecenas, niemogąc znieść tych badających wejrzeń, przeniósł się natychmiast do mniejszego saloniku dla złożenia uszanowania baronowej, która go dosyć protegowała a nudziła bardzo i — pannie Albinie.