Strona:Złoty Jasieńko.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

men jasny i pocieszający, a w domu świéciła ona gwiazdą i była ukochana przez wszystkich. Nie mówiąc już o matce, któréj miłość dochodziła do bałwochalstwa, ani o ojcu, który w Polcię wierzył jak w wyrocznię, cały dom i wszyscy znajomi się nią zachwycali. Nic to ją wszakże nie psuło, była skromną a cichą, uśmiéchającą się i łagodną. Ale smutek powlekał jéj lice, żyła bowiem, gdy jéj zabrakło tego życia duszy którego w domu nie miała i gdzie ją tylko uczuciem karmiono — żyła książkami. Wybór ich miała sobie saméj zostawiony i choć umysł zbrojnym był przeciwko złemu... nie było w nim może dość siły, aby wszystkie sprzeczności spotykane pogodzić mogła... W życiu czynném nieustannie się nam przedstawia tysiąc zagadek nierozwikłanych kontrastami w książkach, które są odbiciem, często mimowolném a niezupełném żywota, gdzie sprzeczności, jako jeden z processów sztuki umyślnie się uwydatniają, kontrastów więcéj jeszcze i ostrzéj występuje przeciw sobie. Umysł w nich się gubi i chwilami zwątpić musi o sobie. Stan duszy Połci, jéj smutek właśnie pochodził z jéj osamotnienia z książkami. Żywego towarzystwa, widoku na czynne życie zbywało, niewiele daléj oczy jéj sięgały, nad uliczkę i drogę do kościoła, lub ogrodu.
Jakkolwiek Zwiniarski był bardzo majętnym człowiekiem, stosunków nie miał i nie szukał tylko