Strona:Złoty Jasieńko.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ło przypadło. Zaczęli podnosić cenę posiadłości, pan Sebastyan się cofnął.
Ale ktoby temu uwierzył.. Nadzieja, którą się bawił kilka tygodni, stracona nagle, zatruła mu jego spokój. W dodatku o kilka łokci ogrodu jeszcze mu proces wytoczono.
O sprawę byłby nie dbał — ale już sobie poczciwy stary wymalował w wyobraźni swoją przyszłą rozległą, cienistą posiadłość, urządzenie altany, zasadzenie kwiatów, kamienne ławy i stoły, bramę piękną od ulicy, sypane żwirem białym ścieżynki, zieloną darń, owocowe drzewa i t. p. a teraz cały ten sen szczęśliwy wyrwano mu i rozproszono. Czuł on że gdyby uległ podwyższeniu ceny, byłby narażony potém na rozliczne pretensye jeszcze, postanowił więc cofnąć się, cofnął, ale bolał.
Chociaż spokojny jak dawniéj, był smutny.
W popołudniowéj jakoś godzinie posłał po Tramińskiego, nie wychodził tego dnia, bo go nieco gardło bolało, zawiązaną miał téż szyję grubą chustą i siedział w oknie zamyślony.
Państwo Zwiniarscy zajmowali piérwsze piętro własnéj kamienicy od frontu, tak jak rodzice niegdyś i nic się tu w tém mieszkaniu od stu lat może nie zmieniło. Było ono bardzo czysto, porządnie utrzymane, ale zbytek i fantazya nie wkradły się tu jeszcze.