Strona:Złotonóżka u Krasnoludków.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

Popędziła Zosieńka, zdziwiona tą tajemną opieką i zdaleka już ujrzała biały domek na wzgórku i dym biały z komina idący. Zapukała do okienka, wołając:
— Matuleńko, mateczko, to ja, twoja Zosieńka, stęskniłam się za tobą i przyszłam...
Krzyk się rozległ radosny, drzwi otwarły się na oścież i oto Zosieńka znalazła się w objęciach swej ukochanej mateczki.
Śmiały się i płakały z radości. Dzieweczka opowiedziała matce o swych przygodach, o wróżce i karzełkach, pochwaliła się szczerozłotą nóżką i tem, jak jej dobrze u małych ludzi, którzy niczego jej nie odmawiają i u których te kilka lat spędzonych, wydają się dniem jednym. A ojczym stał w sąsiednim alkierzu i słuchał.
Dowiedziawszy się z opowiadania