Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak panie! to bardzo dziwne i okropne... Niepojęta zagadka.
Do rozmowy wmieszał się podmistrz.
— Niepojęte — powtórzył — a może nie tak znów zupełnie panie dozorco.
— Jakto?
— Przedewszystkiem potrzeba wiedzieć, do jakiej rodziny należy ten grobowiec... czy panu to wiadomo?
Dozorca spojrzał na grobowiec. Żadnego napisu nie było na ścianie, tylko herb z koroną hrabiowską.
— W tej chwili nie wiem — odrzekł — ale się dowiem, kiedy zechcę, który numer?
Stróż obszedł grobowiec dokoła, przeczytał cyfry wyryte na kamieniu i wrócił.
— I cóż? — zapytał dozorca.
— Numer 3727 — odpowiedział tenże — 15. stycznia. 1853. Ustąpiono na zawsze.
— Zapisz to w swej książeczce. Wiadomości te będą nam zaraz potrzebne.
— Zapisałem.
W tejże chwili nadszedł jednocześnie stróż z dwoma robotnikami, niosącymi nosze i komisarz policyjny z trzema agentami.
Zobaczywszy tych ostatnich, człowiek w paltocie futrzanym jeszcze głębiej wcisnął kapelusz na oczy i zwolna odłączył się od gromadki, która ani myślała nim się zajmować.
W tymże czasie z dwóch stron przeciwnych nadbiegł ślusarz, sprowadzony przez stróża, i robotnik posłany przez Cabirola, po obcęgi i młotek.

II.
KOMISARZ POLICYJNY

Dozorca cmentarza postąpił kilka kroków naprzeciw komisarza policyjnego i rzekł, wyciągnąwszy doń rękę:
— Wybacz, kochany panie Bertier, że pana fatyguję tak wcześnie — rzecz pilna... Bardzo ważna... bardzo ważna...
— Brygadjer Lonnois? — zawołał, zwracając się do niskiego sierżanta.
— Jestem!
Postawcie dwóch ludzi swoich przy tych drzwiach wraz ze