Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXI.

Doszedłszy do łat dwudziestu — mówił dalej Maurycy — uważałem uczciwość jako oszustwo, znajdowałem, że celem życia ludzkigo jest jedno: używanie i że wszystkie sposoby są prawne, byleby tylko ten cel osięgnąć.
Takie było moje przekonanie i takie jest jeszcze.
Wychodząc z kolegium ujrzałem się bez wędzidła, panem zupełnym swojej osoby.
Kobieta zastępująca mi matkę, tyle się tylko mną zajmowała, że od czasu do czasu wręczała mi drobne kwotki.
Nie byłem tyle naiwnym, aby szukać w poważnej pracy brakujących mi środków! Rzuciłem się w życie przygód, korzystałem ze wszystkich szczęśliwych wypadków, zostałem graczem i graczem szczęśliwym, umiejąc przy pomocy zręczności, zmusić szczęście aby mi było przychylne, skoro się odemnie odwracało.
Tym sposobem żyłem jak mi się zdarzyło, częściej źle niż dobrze, ale powtarzałem sobie nieustannie: Takie sposoby to nędza! Gardzę sam sobą, myśląc, że jedna niezręczność z mojej strony, byłaby dostateczną, aby mnie stawić przed policją poprawczą a wtedy, byłbym zgubiony. Trzebaby znaleźć jaką wielką operację, któraby mnie od razu wzbogaciła!
A liczyłem na przypadek.
Ten przyszedł mi z pomocą, stawiając mnie na tropie tajemnicy, której wy macie zawdzięczać majątek.
Ażeby posiąść tę tajemnicę trzeba było poświęcić mężczyznę i kobietę; nie wahałem... tylko przedsięwziąłem ostrożności, aby po za sobą nie pozostawić żadnej wskazówki, któraby na mój ślad mogła naprowadzić ogarów policyjnych.
Niepodobieństwem jest, słyszycie panowie, niepodobieństwem, odgadnąć sprawę podwójnego morderstwa którego tajemnicze okoliczności jutro obudzą ciekawość całego świata.
Pomimo wszelkich usiłowań, nikt nigdy nie odgadnie krwawej zagadki.
Teraz mnie znacie panowie, tak dobrze jak ja znam sam siebie, ponieważ zdjąłem z twarzy maskę.
Zająłem miejsce wysłannika nadzwyczajnego, przybyłego z Londynu, sprzątniętego przęzemnie i przynoszę wam noty, które miał wręczyć na dworcu kolei Północnej, panu Juliuszowi Thermis z Brukseli.
Otóż dlatego tu przychodzę.
Maurycy zamilkł.