Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

owy, oznaczający pieniądze, ale stał pomiędzy siódemką karową a siódemka kierową, co znaczy morderstwo, więzienie.
Jakkolwiek młodzieniec był niedowiarkiem co do kart i ich wróżb, podobieństwo było tak dziwne, że uczuł, jak pot zwilża mu korzenie włosów.
Jednakże zaczął się śmiać śmiechem cokolwiek przymuszonym.
— Dosyć tych głupstw moja droga! — rzekł następnie. — Porzućmy karty i mówmy poważnie. Wyszedłszy z teatru powróciłem do domu i spałem dwie godziny, poczem zapaliłem lampę i ogień i zabrałem się do roboty, którą ukończyłem wtedy zaledwie, gdyś zadzwoniła.
— I blondynki wcale nie było.
— Blondynki żadnej, ale brunetka, którą uwielbiam!
To mówiąc, Maurycy przyłożył usta do policzka Oktawii, która się tym razem nie upierała i rzekła z uśmiechem:
— Jeżeli kłamiesz, to tem gorzej! Wierzę ci i przebaczam!
— Przebaczasz mi błędy przezemnie nie popełnione! Ależ to zupełnie, po anielsku! Zapal papierosa i pozwól mi się ubierać!
— Wychodzisz?
— Tak. Idę do redakcji, dziś potrzeba mi pieniędzy. Kasa wypłaca i odbiorę.
— Ba! pójdziesz kiedyindziej!
— Ale kiedy ci mówię.
— Że ci potrzeba — przerwała Oktawja. — A więc, to jasne jak dzień. Pożyczę ci dwadzieścia pięć luidorów.
— Nie, dziękuję.... Nie mam zwyczaju brać od kobiet.
— A jeżelibym bardzo prosiła?
— Byłoby na próżno i obraziłabyś mnie. — Zresztą powtarzam ci, że to niepodobieństwo, zupełnie niepodobieństwo, abym z tobą jadł śniadanie. Mam do zrobienia korektę, a potem muszę iść na przedmieście Saint Germain odwiedzić jednego starego krewnego, którego jestem jedynym spadkobiercą, a który jest chory. Rozumiesz, że to rzecz ważna. Ale jak tylko się uwolnię, przyjdę do ciebie, zjemy razem obiad, a potem zawiozę cię do Folies-Bergere. Zgoda?
— Musi tak być! — odpowiedziała Oktawja. — Nie ma sposobu nie ustąpić, gdy ty coś postanowisz!
Zbytecznem byłoby wyjaśniać, kto była Oktawja.
Gdy przybyła z prowincji, mając lat siedmnaście, aby się umieścić za pokojówkę, jej ładne oczy, zgrabna postać i fizjognomja naiwnie wyzywająca, prędko sprowadziły jej propozycje, których wcale nie odrzucała, gdyż te pochlebiały jej wrodzonym instynktom rozkoszy i zbytku.
Raz rzucona w ekscentryczny świat owych „pięknych małych“, wkrótce została gwiazdą piątego lub szóstego rzędu.
Miała tak samo, jak jej wszystkie przyjaciółki, mieszkanie bo-