Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

każdym kroku. Piersi koszuli jej męskiej zlane były krwią. Marja cała drżąca tuliła się do Alberta. Walentyna szczekając zębami, stała opodal z Maurycym pośród kilku gromadek osób, a oczy jej wlepione były w sędziego śledczego. Patrzyła jakby obłąkana.
— To sen — myślał Ludwik Bressoles, — zaraz się przebudzę.
Pani Rosier zatrzymała się na środku sali, wzrokiem powiodła dokoła i ujrzała Maurycego, jak trup bladego, lecz spokojnego. Odstąpiła od członków sądu, bez pomocy niczyjej, o własnej sile.
— Późno przyjechałam, panie Bressoles — rzekła głuchym grosem - ale na czas jeszcze, bo akt nie podpisany. Pragnę kilka słów powiedzieć memu synowi.
Chciała ku niemu podejść, ale się zachwiała. Maurycy podbiegł i podtrzymał ją. Ujęła go za rękę i spojrzała na niego. Pod lśnieniem spojrzenia tego Maurycy spuścił głowę. Zrozumiał wszystko wykryte, pani Rosier wyjęła z kieszeni rewolwer, i podała go synowi.
— Weź! — rzekła do niego.
Rozległ się wystrzał i młody człowiek z przebitą skronią padł, pociągając za sobą matkę. Pośród przerażenia, jakie sprawiło to samobójstwo w obecności pięćdziesięciu osób, przy blasku żyrandoli, w atmosferze balowej, ozwał się dziwny, straszny krzyk, a potem śmiech jeszcze dziwniejszy i jeszcze straszniejszy. Ten krzyk i ten śmiech wyrwały się z ust Walentyny.
Upadła na kolana przy trupie Maurycego, pochyliła się nad nim i usta przyłożyła do przebitej skroni. Krew bryzgnęła jej na twarz. Powstała uśmiechnięta i rzekła bardzo cichym głosem:
— Śpi... nie trzeba go budzić.
— Mój Boże, co to jest? — spytał przestraszony Bressoles.
Doktór Duffrin, znajdujący się między gośćmi, zbliżył się i odrzekł:
— Dostała obłąkania!
A doktór hiszpański, pochyliwszy się nad panią Rosier, dodał:
— I agentka umarła!
— Syn jej był mordercą i wspólnikiem morderców — rzekł naczelnik policji śledczej — ona raz jeszcze dowiodła, jak go kochała, ocaliła go przed gilotyną.

ZAKOŃCZENIE.

W cztery miesiące po tej strasznej scenie, przy której byliśmy, obecni, sąd okręgowy departamentu sekwańskiego skazał na śmierć Lartigues’a i Verdiera. Departament kasacyjny odrzucił ich apelację