Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wąs tak lekki, że był podobny do mgły otaczał jego wargi nader poprawnego rysunku często podnoszące się w kątach wskutek pogardliwego skrzywienia, chociaż zwykły wyraz jego twarz był melancholijny.
Cerę miał matowo-bladą.
Oczy czarne, duże i błyszczące, przedstawiały szczególną ruchliwość.
Spojrzenie jego było to łagodne, to prawie czułe, to stawało się surowe, prawie okrutne.
W prawej ręce młodzieniec trzymał szczypce, a w lewej cygaro „regalia de la reina“, które co chwila niósł do ust i którego białym, pachnącym dymem nasycał się z widoczną rozkoszą.
Nagle podniósł wzrok, aby spojrzeć na zegarek, stojący na kominku.
— Piąta... — rzekł — już piąta! Jak też ten czas leci! Spieszmy się wykonać autodafe!
I wziąwszy końcem szczypców jeden z przedmiotów ubrania, porozrzucanych w nieładzie obok niego, wrzucił go w płomień kominka.
Przedmiotem tym była chustka fularowa.
Ogień pożarł ją prędzej niż w dwie sekundy.
Następnie przyszła kolej na koszulę, której gors i mankiety nosiły czerwone plamy, podobne, do plam krwistych.
Trzy minuty były dostateczne do zamienienia jej na popiół, chociaż młodzieniec przedtem zwinął ją w rękach, aby nie wybuchnęła płomieniem.
Podczas gdy żywy płomień rzucał czerwony odblask na bladą twarz pana domu, wzrok jego wyrażał ten okrutny wyraz, o którym mówiliśmy wyżej.
Czarna sukienna kamizelka paliła się wolniej: trwałość tkaniny, spójność jej popiołów — nie dozwalałaby rozwinąć się ogniowi.
Na marmurze, stanowiącym pokład kominka znajdowała się szeroka łopatka ręczna i kubeł cynkowy, na pół napełniony wodą.
Młodzieniec wziął łopatkę, sprzątnął popioły i wrzucił w kubeł, gdzie zasyczały w złowrogi sposób.
Uwolniony w ten sposób płomień się zaraz ożywił i natychmiast spodnie, podarte na dwoje, a następnie szarfa, znikły w ognisku, napełniając gabinet okropnym swędem spalonego sukna.
Młodzieniec wspomniany wyżej kilka razy wybierał popioły i dokładał drzewa do ognia.
— Palto nigdy się nie spali, jeżeli literalnie nie zostanie pocięte na sztuki — pomyślał.
I wziąwszy z biurka duże krawieckie, nożyce, zaczął ciąć na sztuki ubranie krwią zbryzgane.
Każdy, kawałek został kolejno wrzucony na ogień, lecz grubość