Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/431

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O! niech pan będzie spokojny, nie zarzucę go! Pozostawia mi pan swobodę działania samej?
— Zupełną swobodę i tylko jedno pani zalecam...
— Co takiego?
— Osiągnąć pomyślny rezultat.
— Z Bożą pomocą i to nastąpi. Niech mi pan naczelnik z łaski swej przyśle dwóch agentów o ósmej zrana na ulicę Meslay.
— Przyślę. A niech pani nie zapomina, żeś mi obiecała dobre wiadomości w środę.
— I obietnicę ponawiam.
Pani Rosier wyszła z gabinetu i powróciła do Galoubeta i Sylwana, którzy czekali ją na umówionem miejscu nieopodal od refektury.
— Tych dwóch — pomyślała — i tych dwóch, których jutro odda mi do rozporządzenia, będzie dosyć.
— I cóż? — zapytał Sylwan.
— Sami będziemy doglądali dzielnicy Elizejskiej — odpowiedziała.
— To i lepiej. Przyszła mi myśl do głowy.
— Mów.
— Ot, żebyśmy się nie ruszali z przedmieścia św. Honorego, Tam spotkaliśmy fałszywego opata. On tamtędy musi przechodzić.
— Bardzo być może — rzekła Aime Joubert — staniemy w pobliżu od siebie na ulicy Królewskiej. Jeżeli obok nas przejdzie, przepuścimy go i wyśledzimy, gdzie mieszka.
— Dobrze, jeżeli pieszo pójdzie — rzekł Galoubet — a jeśli łotr wsiądzie do karetki, to cóż zrobimy?
— Ja także mam plan — odparł Sylwan. — Ty, Galoubecie, stój sobie, przyglądaj się przechodniom, patrz na przejeżdżające karetki. Pani Rosier także niech tak stanie, żeby cię nie straciła z oczu, a ja będę jako woźnica siedział na jakim powoziku. Jeżeli zobaczycie fałszywego opata w karetce, dacie mi znak, wsiądziecie do mego powozu i wszyscy troje pojedziemy za nim. Dwoje zostanie na straży przed bramą, a trzeci pójdzie po posiłki. Cóż na to pani dyrektorowa?
Aime Joubert odpowiedziała:
— Ja sądzę, że myśl dobra i łatwa do wykonania.
— Więc plan mój przyjęty?
— Bez zarzutów. No, to weźmy jaką karetkę — mówiła dalej pani Rosier — pojedziemy na ulicę Meslay, przebierzemy się, a potem na stanowiska.
W dwie godziny później jakaś karetka zatrzymała się na rogu przedmieścia św. Honorego i stangret zapalił fajeczkę. Nieco opodal handlarka ciągnęła wózek z owocami. Jeszcze dalej jakiś człowiek sprzedawał pierścionki i dewizki. Byli to Sylwan Cornu, Aime Joubert i Galoubet.