Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Syn.
I.

Okrzyk Maurycego: „Jaki ja nieszczęśliwy, zabiłem swego ojca“... — rozległ się w małym saloniku przy ulicy Surennes.
— Twego ojca! — zawołał oszołomiony Lartigues — twego ojca!... o!... ależ!... Wytłómacz się lepiej...
Maurycy wziął ze stołu karafkę, nalał wody w dużą szklankę, wypił całą duszkiem i odzyskał zimną krew, tak, że mógł opowiedzieć zdziwionym słuchaczom, co usłyszał od pani Rosier.
Zakończył opowiadanie na tem, jak hrabia Iwan przyszedł wieczorem do Aime Joubert. Verdler i Lartigues słuchali Maurycego i ze zdumieniem i z przestrachem. Lartigues nie mając śmiałości ani się odezwać, tłomaczył sobie teraz w myśli tę szczególną sympatię tajemniczą, którą od pierwszego widzenia poczuł do młodego człowieka — syna swego — i patrzył na Maurycego z wyrazem rozrzewnienia i zachwytu.
— O! o! — rzekł Verdier po chwili milczenia. — Syn hrabiny Kurawiew znajduje się w Paryżu i stał się sprzymierzeńcem Aime Joubert — która służy w policji i szuka Lartigua! to rzecz ważna dla nas i istotnie niebezpieczna!
— Trzeba nam się uwolnić od Aime Joubert — przerwał Lartigues.
— Uwolnić! jak? — zapytał Maurycy.
— Zabić!
— Nie zabijecie jej! — zawołał Maurycy.
— A któż nam przeszkodzi?
— Ja... to moja matka... Bronić jej będę.
— Nie chcę, abyście ją zamordowali.
— Wolisz, ażeby nas zgubiła?
— To moja matka! — powtórzył Maurycy. — I tak już dość, że ojca zabiłem, nie dozwolę wam tknąć się mej matki.
— Dosyć tych czczych gadanin — rzekł rozkazująco Verdier. — Zdołaliśmy dotąd ujść przed poszukiwaniami Aime Joubert i hrabiego Kurawiewa, potrafimy się im wywinąć i na przyszłość. Bądźmy ostrożni, podwójmy baczność i przezorność, pracujmy bezustannie nad wykonaniem naszego wielkiego planu, a jak tylko milionerami zostaniemy, pojedziemy do Ameryki, — gdzie nie będziemy już się niczego obawiać.
— Nie wszystko jeszcze wiecie — mówił dalej Maurycy —