Odpowiadając Lartiguesowi, Maurycy rozglądał się dokoła.
Na prawo i na lewo widniały skały, wznoszące się malowniczo.
Przed nim w odległości czterech metrów znowu skały, ale między pierwszym i ostatnim szeregiem tych mas granitowych znajdowała się wolna przestrzeń półtora metra szerokości, a od dziesięciu do dwunastu metrów długości.
— Tam... — szepnął młodzieniec, sam wskazując na tę przestrzeń — do dzieła.
Wstał, doszedł do obranego miejsca i spojrzał na rzekę.
Jak daleko wzrokiem mógł dosięgnąć, wszędzie było głucho i pusto pod niebem obwisłem i posępnem.
Młodzieniec wyjął z pod roboczej bluzy — którą miał na sobie, niewielką piłkę i świder i ukląkł na lodzie.
Lartigues, który postępował za nim, pomyślał sobie, czy nie zwariował nowy człowiek „Pięciu“.
— Daj mi butelkę z oliwą — odezwał się Maurycy.
— Jest... cóż z nią będziesz robił.
— Zobaczysz, ale ani słowa teraz.
Maurycy nasmarował oliwą ostrze świdra i przyłożywszy je do lodu, zaczął wiercić.
Lód przeświderowany przeraźliwie skrzypiał.
— Zanadto wiele hałasu — rzekł młodzieniec i zwrócił się do Lartiguesa: — Nalewaj oliwę, kroplę po kropli, w prześwidrowany otwór.
Lartigues natychmiast to uczynił.
Lód przestał skrzypieć.
Maurycy kręcił świdrem ze zdumiewającą szybkością. Wkrótce lód był przedziurawiony w całej swej grubości. Woda pokazała się na powierzchni otworu.
— Daj mi piłę rzekł Maurycy.
Lartigues spełnił życzenie i odezwał się ze śmiechem:
— No, czyś czasem nie zawarł kontraktu z jaką cukiernią paryską na dostarczanie lodu i może chcesz robić konkurencję lodowniom Saint Quan?
— Właśnie — odpowiedział młodzieniec, wsuwając piłę w wyświdrowany otwór.
Począł piłować w prostej linji.
Zębate ostrze, na które mniemany Van Broke nalewał oliwę kroplami, cuda czyniło, ze zdumiewającą równością rozdzielając zamarzłą warstwę.
Prędzej niż w godzinę Maurycy podpiłował lód na przestrzeni metra kwadratowego i odzielonemu kawałowi napuszczona oliwa z piły nie pozwoliła przyróść do reszty lodu, tak, że się chwiał przy najlżejszem dotknięciu.
— No, już gotowe — rzekł Maurycy.
— Więc wszystko już skończone? — zapytał Lartigues.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/300
Wygląd
Ta strona została skorygowana.