Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Doprawdy! — zawołała. — Szczególny pan jesteś w takich latach, unosisz się, jakby jaki młody człowiek!
— A skąd pani wie, że nie jestem młody? — żywo zapytał Lartigues? Czy pani mnie poznaje po głosie, po mych włosach?
— Nie, tylko widzi pan, ja wiem, że pan przystojny.
— Czy pani nie jasnowidząca? a może kabalarka, wróżka?
— Po trochu, a nawet więcej jeszcze, gdyż przy swym podwójnym wzroku, o którym mówiłam, rozróżniam rysy pańskie pod maską i postać pańską pod zasłaniającem ją dominem. Gdybym się postarała, łatwoby mi poszło rozmówić się z panem o pańskiej przeszłości i przyszłości.
— To niemożliwe.
— Zaraz panu dam dowód. Proszę o rękę.
— Którą? — spytał Lartigues ze śmiechem.
— O lewą. Niech pan zdejmie rękawiczkę.
Wspólnik Verdiera zciągnął rękawiczkę i wyciągnął do zamaskowanej kobiety rękę białą, wydelikatnioną, której jednak krótkie i grube palce znamionowały złe popędy.
Aime Joubert schwyciła za tę rękę i nie mogła się powstrzymać od lekkiego dreszczu.
— Blizna jest tu — pomyślała — to on... mam go... ujść mi nie powinien.
I cóż pani mówi ma ręka? — zapytał.
Bardzo wiele.
— Chętniebym się choć czegoś dowiedział.
Ma pan lat przeszło pięćdziesiąt, włosy siwawe i kędzierzawe, weleś pan podróżował i jesteś badzo namiętny.
— I cóż więcej? — zapytał Lartigues zaciekawiony i zdumiony.
— Więcej nie mogę panu powiedzieć, przynajmniej tutaj.
— A gdzie pani powie?
W takiem miejscu, gdzie będziemy sami, gdzie nikt nas nie może usłyszeć.
— Pokój oddzielny będzie dla nas dogodny, jeżeli pani przyjmie kolację, na którą panią zapraszam.
— Czemu się Pani waha? — mówił dalej Lartigues. — Niema się pani czego mnie bać, jestem człowiekiem porządnym i pani ma wzrok podwójny, zaczynam w niego wierzyć — powinien panią o tem upewnić.
— Dobrze, zgadzam się.
— Chodźmy.
— Niema się czego spieszyć, niech mi pan poda ramię, przejdziemy się kilka razy po sali i później dopiero wejdziemy.
— Służę pani...
Aime Joubert, zadrżawszy, wzięła Lartiguesa pod rękę i razem z nim odeszła.