Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Po pierwsze jego twarz, potem niepodobna się omylić co do tatuowania, no i brak mu kawałka lewego ucha. Przytem może się pan sędzia przekonać co do jego osoby, wziąwszy rysopis Gustawa Periera z więzienia głównego.
— Dobrze.
Paweł de Gibray zadzwonił i kazał zawołać żołnierzy.
— Odprowadźcie tych ludzi do aresztu — rzekł.
Żołnierze wyszli ze złodziejami, gwałtownie rozgniewanymi.
Ledwie drzwi się za nimi zamknęły, gdy otworzyły się boczne i z przyległego pokoju wszedł naczelnik policji śledczej, a z nim Aime Joubert.
— Widzicie panowie, żem się nie omyliła — rzekła agentka — widzicie panowie, że banda istnieje. Człowiek z Morgi, Gustaw Perier, należał do tej bandy. Niezawodnie zabity został przez jednego ze stowarzyszonych, może przez Piotra Lartiguesa lub zbrodniarza, przebierającego się za opata, ażeby go nie poznano. Stowarzyszenie potajemne istnieje i działa w samym środku Paryża.
Bez wątpienia nowe jeszcze zbrodnie są przygotowane. Trzeba tych zbrodniarzy ścigać bez miłosierdzia. Trzeba ich ująć i zdemaskować.
— Trzeba nietylko dotrzymać obietnicy, uczynionej tym dwom łotrom przez pana, którzy stąd przed chwilą wyszli, trzeba nietylko uwolnić ich, ale przyjąć do policji.
— Alboż mogą się nam przydać? — zapytał Paweł de Gibray.
— Dla mnie są niezbędni.
— Dlaczego?
— Jeden z nich zna Verdiera, fałszywego opata, drugi zna Michała Bremonta. Widzicie panowie, że te nazwiska pozostały mi w pamięci i ja ich nie zapomnę.
Verdiera spotkał przed trzema laty. Nic nie dowodzi, ażeby się tenże teraz nie znajdował w Paryżu z Michałem Bremont.
Ci ludzie mogą więc nam ich wskazać.
Hrabia Iwan znów i ja znamy Lartiguesa.
Trzej więc z czterech są znani i uda nam się pochwycić choć jednego z tych trzech, chybaby nie było już Opatrzności. A miejmy tylko jednego, to wnet dobierzemy się do innych.
Widzicie więc panowie, że Sylwan Cornu i Galoubet będą dla nas wybornymi sprzymierzeńcami.
Podpisz pan rozkaz uwolnienia tych ludzi.
— Proszę — rzekł, podając arkusz naczelnikowi policji śledczej — reszta pana dotyczy.
— Wezwij pan tych łotrów; i ułóż się z nimi.
— Z niecierpliwością czekam tej chwili, kiedy wpadniemy na