Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sylwan i Galoubet mieszkali rzeczywiście w jednym z tych ohydnych domów, gdzie przestąpić progu nie może żaden uczciwy człowiek bez strachu.
Dowiedziawszy się, czego chciała, agentka szybko się oddaliła.
Cornu wraz z kolegą swym mieszkał na trzeciem piętrze.
Policzywszy pieniądze, wyjęte z portmonetki, a było ich sto trzynaście franków, obaj złodzieje położyli się spać.
— Sto trzynaście franków — mruknął Sylwan — zła liczba.
— Dlaczego?
— Trzynaście przyniesie nam nieszczęście.
— Jakiś ty głupi! — odpowiedział Galaubet, wzruszając ramionami.
— Zabobony dobre tylko dla bab! Ja tam ani w trzynastkę nie wierzę, ani w piątek! Ja jestem filozof, mój panie, słyszysz? Nie pleć bredni, a śpij, to będzie lepiej.
W dziesięć minut później zacni towarzysze chrapali.
Była godzina dwunasta w nocy.
O pierwszej Galoubet nagle się przebudził.
Pewny, że słyszał pukanie do drzwi, podniósł się na łóżku, przetarł oczy i jął się przysłuchiwać.
Cornu wciąż spał.
Znowu się dało słyszeć pukanie.
— Kto tam? — zapytał Galoubet.
— Czego potrzeba?
— W imieniu prawa otwórzcie.
— Jeżeli nie otworzycie, wyłamiemy drzwi — rzekł grożący głos.
— Zaczekajcie chwilę, panowie, nie ma jeszcze u nas światła.
— Ale my mamy, otwórzcie!
Sylwan drżąc na całym ciele, obrócił klucz w zamku.
Drzwi się otworzyły i pokój wnet oświetlony został blaskiem świecy, niesionej przez gospodarza domu, któremu towarzyszył komisarz policyjny i kilku agentów.
Przerażeni tym widokiem, obaj złodzieje usiedli na łóżkach.
Komisarz wszedł do pokoju.
— To wy się nazywacie Sylwanem Cornu? — zapytał starszego z łotrów.
— Do pańskich usług, tak, panie komisarzu.
— A wy — mówił dalej tenże — jesteście Narcyz Cartier, przezwany Galoubetem?
— Tak, panie Komisarzu.
— W imieniu prawa aresztuje was obu.
Póki złodzieje kończyli się ubierać rękami nieco drżącemi, komisarz policyjny odbywał rewizję w pokoju.
Tu znaleziono cztery zupełnie nowe garnitury, które niewątpliwie skradzione były w jakimś magazynie.
Agenci zabrali te rzeczy i komisarz rozkazał ruszyć w drogę.