Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ność tego twierdzenia. Powiedz pan szczerze, na czem gruntujesz te spostrzeżenia?
— Na zeznaniu świadków, których przedstawię w tej sprawie.
— Pozwolisz pan, że pozostanę w wątpliwości. Jedno z dwóch, albo oni w zeznaniach swoich oszukują, albo też pan sam się myli.
De Gibray zadzwonił i szepnął coś na ucho wchodzącemu urzędnikowi, który niezwłocznie wyszedłszy z pokoju, wprowadził zaraz do gabinetu Kadeta, stangreta z ulicy Ernestyny.
Biedny malec poczerwieniał i zasępiony miął w rękach czapkę.
— Spójrz na tego pana — rzekł, wskazując na hrabiego — i powiedz, czy go nie poznajesz.
Kadet bystro spojrzał na młodego człowieka.
— Mamże go nie poznać! — zawołał — jam dobrze zapamiętał te włosy i faworyty koloru lnianego. Najął mnie w alei Saint Mande; zawiozłem go na ulicę Montorgueil, gdzie posłał mnie, abym mu zmienił monetę czterdziestofrankową. To on, to on, słowo honoru.
— Co na to pan odpowiesz? — spytał de Gibray.
Hrabia Smoiłow, jak piorunem rażony, z trudnością przemówił.
— Ten stangret myli się, powtarzam panu, że w tem kryje się jakieś nieporozumienie. Jestem aresztowany za kogo innego.
— Ja poznałem go nietylko po włosach, lecz i po głosie! — zawołał Kadet.
— Czy myślisz pan odrzucić i to świadectwo? — zapytał sędzia śledczy.
— Bez wątpienia, odrzucam je jak najmocniej.
Kadet nie wytrzymał i głośno krzyknął:
— Tak, to złodziej pierwszego rzędu!
— Możesz pan odejść! — powiedział de Gibray do stangreta.
Wszyscy powołani jeden po drugim świadkowie potwierdzili zeznanie Kadeta. Hrabia pytał sam siebie, czyli nie znajduje się we śnie.
— Widzisz pan, że dalsze zapieranie się na nic się nie przyda. Oznaki pańskiej winy jasne, jak dzień.
— Dowody te są kłamliwe, przekonasz się pan o tem niebawem.
— Pan sam zaraz przekonać się możesz o tem.
— Jakim sposobem?
— Powiesz i pan, dlaczego chodziłeś do grobu Kurawiewów.
— Na to odpowiedzieć nie mogę.
— Mówiłeś mi pan, że się nazywasz Iwanem Smoiłowem — ciągnął de Gibray, przypadkowo zerknąwszy na leżące na stole rzeczy hrabiego — dlaczego na pańskich rzeczach znajdują się cyfry J. S. K.? J. znaczy Jan, S. Smoiłow, co zaś znaczy ta litera K.?
Młody człowiek zamilkł.
— Pan milczysz, ale widzę, że milczenie jest przyznaniem się do winy. Czyż pan tego nie pojmuje?