Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wszędzie trzeba pozawieszać lustra! — zawołała Walentyna, która widząc swe życzenie spełnionem, promieniała radością.
— Powiesi się lustra! — szepnął były budowniczy — a ja sobie zamówię nowe ubranie!
— A ja zajmę się sukniami Marji — dodała pani Bressoles.
Do pokoju, gdzie się odbywała ta rozmowa, wszedł kamerdyner.
— Czego chcesz? — zapytał Bressoles.
— List do pana od pana Gabriela Servet z ulicy Varennes. Przyniosła jakaś pani. Chciałaby się zobaczyć z panem i panienką.
— Czy powiedziała, jak się nazywa?
— Tak. Nazywa się Symona.
— Symona! — powtórzyła Marja. — To nasza nowa znajoma... mamo, to ta panienka, o której ci mówiłam, ta biedna, poczciwa panienka, taka pracowita, co to była bardzo chora i którą rekomendowaliśmy na zarządzającą szwaczkami na pensji pani Dubieuf.
— Szwaczka — odezwała się Walentyna pogardliwie. Zapewne przyszła tu prosić o wsparcie. Interesujecie się nią? Ale spodziewam się przecie, że jej tu nie przyjmiecie?
— I owszem, przyjmiemy, dla czegożby nie? — odrzekł Ludwik, — zaręczam ci, że chociaż niskiego jest pochodzenia i żyje tylko z pracy rąk, jest bardzo sympatyczna i może być przyjmowana wszędzie.
— Poproś tę panienkę, — wyrzekł, zwracając się do kamerdynera.
Lokaj wyszedł. Ludwik trzymał list w ręce, przyniesiony przez Symonę.
— Zobacz, ojczulku, co pisze Servet — odezwała się Marja — zapewne oznacza dzień, kiedy mogę przyjechać do rozpoczęcia portretu.
Bressoles zdarł kopertę.
— Rzeczywiście — odpowiedział — jutro pierwsze posiedzenie.
— Co za szczęście! — z radością zawołała Marja.
Otwartość opowiadającego zniewala nas wyznać, że najgłówniejszym powodem tej radości była nadzieja zobaczenia znów Alberta de Gibray w pracowni przy ulicy Varennes.
— To ten pan Servet ma talent? — zapytała Walentyna.
— Wielki, a imię jego z każdym dniem coraz większym okrywa się rozgłosem.
— To może portret Marji prześle na wystawę.
— O tem mi nie mówił, alebym sobie tego nie życzył, bo wydaje mi się to niepotrzebnem.
— Niepotrzebnem! — powtórzyła Walentyna ucinkowo. — Jakie ty zabawne masz zdanie o wszystkiem? Ja sądzę zupełnie przeciwnie. — Jeżeli portret ten się uda, jeżeli to ładny będzie utwór,