Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Znalazłem — odpowiedział Franciszek, zwiesiwszy głowę.
— To dlaczego żeś go tu nie przyprowadził?
— Przyprowadziłem go... obudziłem, bo spał i jak! kazałem mu się co prędzej ubrać, a taki był zły, żem mu przeszkodził chrapce!
— No?
— No i na rogu naszej ulicy, o pięćdziesiąt krok. od naszej bramy, dwóch sierżantów miejskich bardzo grzecznie poprosili go z sobą do cyrkułu. On się oburknął, że nie ma żadnego interesu w cyrkule, a oni go wtedy wzięli pod ręce, ale bez żadnego hałasu, i poszli z nim. A on patrzał na nich jak pijany.
— To dobrze — odezwał się gospodarz. — Nie powiedzieliście mu nic o tem, co się tu stało?
— Gospodarz mi nie kazał. Powiedziałem mu tylko, że go do nas wołają i tyle.
— Dobrze, a teraz mój kochany, otwórz bramę.
Franek natychmiast spełnił rozkaz. Komisarz szepnął kilka słów brygadierowi i karetka pomknęła.
Stajenny nie skłamał, zapewniwszy, że nic nie powiedział, a jednak w dzielnicy wiedziano już, że u trzymającego wynajem powozów i dorożek przytrafiło się coś niezwykłego. Napewno nikt nic nie mógł powiedzieć, ale pole do przypuszczeń było obszerne. Widziano, jak przechodził komisarz z sekretarzem, zatem miał być spisany protokół. Widziano, jak biegli sierżanci miejscy. Widziano, jak woźnicę Cadeta prowadzono do cyrkułu. Słowem mówiono już o zbrodni; — bliższych szczegółów nie wiedziano, ale opowiadano sobie, że jest coś okropnego i tłum zbierał się na ulicy, naprzeciw pana Bieneta. Kilka osób chciało się nawet dostać na podwórze, gdy stamtąd wyjeżdżał brygadier Fontaigne. Komisarz dał znak i sierżanci miejscy odpędzili ciekawych na ulicę.
— Każ, panie Bienet, zamknąć bramę — rzekł komisarz.
— Słyszałeś Franek? — odezwał się gospodarz.
Stajenny czemprędzej zamknął ogromną bramę, ku wielkiemu zmartwieniu ciekawych, wietrzących tajemniczą sprawę. Dwaj agenci, którzy Cadeta zaprowadzili do cyrkułu, przyszli powiedzieć, że wykonali polecenie. Komisarz kazał im pozostać na podwórzu gdzie znajdował się trup, i nikogo nie puszczać. Sam zaś w raz z sekretarzem, stajennym Franciszkiem i woźnicą Richeaud udał się do mieszkania Bieneta, na pierwszem piętrze.
— Zacznę pisać protokół — rzekł — proszę o kałamarz i pióro.
Żona gospodarza podała żądane przedmioty.
Sekretarz rozłożył dużą czarną tekę skórzaną i usiadłszy, przygotował się do pisania za dyktandem swego zwierzchnika.
Pozostawmy tych przy sporządzaniu protokółu, a udajmy się