Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To prawda, wycierpiałam bardzo wiele i myślałam niekiedy, że już mi sił zabraknie do życia. Ale teraz już to się skończyło, zdrowie powraca, mogę pracować i nie mama prawa już się skarżyć.
— Czy nie przyjęłabyś dobrego miejsca w porządnym domu? — zapytał Gabriel.
— O, z największą ochotą, ale jestem jeszcze za słaba, ażeby podjąć się stałych obowiązków.
— Nie idzie tu o takie obowiązki, o jakich myślisz. To nie panną służącą będziesz. Pani chciałaby się dla ciebie wystarać o miejsce starszej szwaczki na dużej pensji panien.
Twarz Symony oblała się rumieńcem, oczy przepełnione łzami przed chwilą, zabłysły.
— O! zawołała — to byłoby zanadto dobre, ale to niemożebne! Nigdy ani nadziei mieć nie mogę, ażebym dostała miejsce. Marzenie!
— Marzenie, które ziścić się może — odrzekła Marja — jeżeli tylko uważa się pani za uzdolnioną dostatecznie, ojciec mój i ja dziś jeszcze zobaczymy się z panią Dubief, przełożoną na pensji, gdzie się kształciłam, przyjaciółką jest naszą i w ten sposób pomówimy z nią, że zgodzi się spełnić prośbę naszą. Miejsce jest wolne, a może być lada chwila zajęte. Trzeba się zatem spieszyć.
Symona ujęła rękę Marji Bressoles i podniosła ją do ust.
— O! jaka pani dobra! — wyszeptała. — Jak mam pani podziękować? Jak wyrazić wdzięczność ojcu pani, który się mną także zajął? Tak, zdaje mi się, że jestem dość uzdolnioną, ażeby być szwaczką na pensji, jeżeli będę tyle szczęśliwą, że dostanę to miejsce z łaski państwa, a teraz już czuję w sobie dość siły, bo sama nadzieja mnie pokrzepiła, i osłabienie po chorobie prawie już minęło.
— No, więc rzecz ułożona, i zdaje się, że może pani liczyć na pewno — rzekła Marja. — Udamy się stąd wprost na ulicę Ville d‘Eveque, pomówimy z panią Dubief, która rada będzie sprawić nam przyjemność i sama się z panią ugodzi co do wynagrodzenia. Miejsce wyborne, a stosunek z panią Dubief będzie jak najlepszy, to bardzo zacna kobieta.
— O, gdyby się państwu udało! — zawołała Symona, zwracając się do Ludwika Bressoles — nie jestem bynajmniej niewdzięczną, i całe życie, o tak! całe życie pamiętać będę to, co chcecie państwo dla mnie uczynić!
— E! nie mówmy o wdzięczności — rzekł żywo Ludwik Bressoles. — Mojej córce przyjemność to sprawi, jeżeli pani dopomoże także my będziemy obowiązani względem pani. Teraz niech nam pani da swój adres, ażebyśmy mogli natychmiast panią zawiadomić, jeżeli pani Dubief spełni naszą prośbę.
— Mieszkam przy ulicy Gilles-le-Coeur — odpowiedziała młoda, dziewczyna.